Ten serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystanie z witryny oznacza
zgodę na ich zapis lub odczyt wg ustawień przeglądarki.

X Zamknij


 

ISSN 1897-2284

 
 
 
  Spis treści
:. Aktualności
:. Kultura
:. Sport
:. Felietony
:. Nasze rozmowy
:. Kronika policyjna
Redakcja
:. Kontakt e-mail
Partnerzy:
 
Bieda i patologia2006-06-27  15:23:06
Kategoria: Felietony Andrzej Obecny

Bieda jest pojęciem zarówno ekonomicznym jak i socjologicznym, opisuje nam brak dostatecznych środków na zaspokojenie podstawowych potrzeb człowieka. Tyle encyklopedia. A zwyczajnie po ludzku, to każdy, aby godnie żyć powinien mieć zapewnione jedzenie, ubranie i dach nad głową. Przez kogo zapewnione? Myślę, że przez państwo i społeczeństwo. W tym wyraża się solidaryzm społeczny. Co dziwne, każdy o tym wie, prawie każdy o tym mówi, a bieda jest i ma się dobrze.

Bieda w Polsce nie jest zjawiskiem nowym. Zjawiskiem nowym jest natomiast znaczny jej zasięg. Dzisiaj prawdopodobieństwo bycia ubogim dla znacznej części społeczeństwa jest duże. Stąd ciągły strach przed staniem się biednym.

Jan Paweł II będąc w Polsce mówił: „Starajmy się tak postępować i tak żyć, by nikomu w naszej Ojczyźnie nie brakło dachu nad głową i chleba na stole, by nikt nie czuł się samotny, pozostawiony bez opieki.”

Są to słowa nie nowe i powszechnie znane. Używają ich wszyscy. Znajdziemy je w programach partii politycznych od lewa do prawa i w społecznym nauczaniu kościołów różnych wyznań. Są to słowa wyrażające podstawowe cele wielu stowarzyszeń, fundacji i innych organizacji społecznych. A mimo to bieda jest i ma się dobrze.

Na temat biedy wiele powiedziano i napisano – jest w prozie i w poezji, w piosenkach, bajkach i legendach. Popularnością przebija ją chyba tylko miłość. Często miłość i bieda występują razem. Bieda jest zła, odwrotnie jak ludzie, którzy jej doświadczają. Mam wrażenie, że gdyby jej nie było, nie byłoby dobrych ludzi. Tyle bajki wymyślone przez „Andersenów”.

A w życiu bieda przeważnie rodzi patologię lub jak to dzisiaj się ładnie mówi wykluczenie społeczne. Patologia powstaje z biedy szybko i prosto. Proces odwrotny jest długi, kosztowny i mało efektywny.

Oto bajka napisana przez życie, a opowiedziana mi przed laty przez dwie siostry, które przyszły prosić o mieszkanie dla siebie i swoich dzieci. Wyobraźmy sobie (a są to fakty i to wcale nie odosobnione) rodzinę: matka, ojciec, dwie córki z mężami i czwórka dzieci – po dwoje na córkę i jej męża. Mieszkanie: kuchnia, w niej łazienka, dwa przechodnie pokoje i wc na klatce schodowej. Już wam cierpnie skóra.

Ale od początku.

Mama z tatą pobrali się w latach sześćdziesiątych. Ona robotnica i on robotnik – pracował na kolei, ona w fabryce mebli. Po wojnie przyjechali tutaj z rodzicami z kresów. Po ślubie dostali mieszkanie – dwa pokoje – raj na ziemi. Urodziły się im córki. Pracowali i żyli jak większość w tamtych czasach, skromnie ale szczęśliwie. W tygodniu rodzice pracowali, dzieci chodziły najpierw do przedszkola, później do szkoły, w niedzielę wszyscy do kościoła. Mama zawsze w niedzielę piekła ciasto drożdżowe. Pierwsza za mąż wyszła młodsza. Była w ciąży. Razem z mężem zamieszkała w dalszym pokoju. Starsza z rodzicami została w pokoju przechodnim. Żyli dalej raczej w zgodzie, chociaż zdarzały się drobne nieporozumienia jak to w rodzinie. Wszystko zaczęło się psuć jak urodziło się drugie dziecko młodszej siostry, a starsza wyszła za mąż. Rodzice zamieszkali w kuchni. Pierwsza załamała się babcia. Zaczęła pić. Awantury były coraz częstsze. Wnuki rosły. W międzyczasie umarł dziadek i urodziła się starszej siostrze córka, a potem syn. Najstarszy wnuk poszedł do szkoły. Ale miał marne postępy, nie odrabiał lekcji. W szkole nazywali go „Tumanek”. Babcia w tym czasie była już drugi raz na odwyku. Od młodszej siostry odszedł mąż, nie wytrzymał, znalazł sobie inną. Matka nie płaciła za mieszkanie. Potem jak rozwiodła się starsza siostra, syn młodszej siostry zaczął brać narkotyki.

– My już nie mamy siły. Niech nam pan pomoże.
– Na dzisiaj nic nie mogę zrobić, ale proszę złożyć wniosek na mieszkanie i czekać.

Minęły cztery lata, gdy spotkałem jedną z sióstr na Wojska Polskiego. To ona mnie „zaczepiła”.

– Dostałam trzy miesiące temu mieszkanie. Jestem taka szczęśliwa. Jesteśmy w czwórkę, mąż wrócił do nas. Syn leczy się od uzależnienia. Wierzę, że wyjdzie z tego. Jedyne moje zmartwienie, to co to będzie jak moje dzieci dorosną i będą chciały założyć własną rodzinę. A nas nie stać na to, aby im zapewnić własne mieszkanie.

Andrzej OBECNY
obecny@poczta.onet.pl

P.S. Dzisiaj około 1500 rodzin czeka w Słupsku na przydział mieszkania od miasta. Za kadencji tego prezydenta miasto zbudowało w sumie 350 mieszkań, w tym roku zostanie wybudowanych dalsze 100. Jest to absolutny rekord, ale jednak ciągle za mało. Opozycja jest przeciwna budowaniu mieszkań komunalnych i socjalnych dla ludzi biednych za miejskie pieniądze.


 

  © 2005-2015 Wszelkie prawa zastrzeżone   statystyki www stat.pl